Wstęp
Wiadomo ,każdy spotkał się kiedyś z różnego rodzaju piłami, ot choćby najprostszymi , ręcznymi, potem elektrycznymi i spalinowymi ,aż po arystokrację wśród pił tnących misternie szlachetne kamienie,które potem zdobią uszy, nadgarstki i rowki zmarszczonych lub jędrnych piersi, różnych bo zarówno próżnych jak i dostojnych lub nawiedzonych pań. Zresztą pewna szczególna część panów wcale nie pogardza tego rodzaju klejnotami. Ale kiedyś była pewna piła zupełnie wyjątkowa i na pewno gdzieś tam jest opuszczona z zębami łańcucha pokrytego rdzą. Ta piła ma nawet imię-nazywa się Mańka,ma charakterek-robi co chce-człowiek jak ją chwyci w swoje łapy spełnia wszystkie jej zachcianki. Żeby nie przedłużać tego wstępu powiem tylko,że historyjka ta rozgrywa się w jakimś zapyziałym miasteczku we wschodniej Polsce w pierwszych latach dwudziestego wieku. A Mańka zależna jest od benzyny i od oleju.
Wcześniej
Mańka leży bezczynnie na półce i wspomina dawne,piękne czasy kiedy zębami łańcucha wtapiała się w pnie zeschłych śliw jabłoni a wióry roznosiły rozkoszną woń. Człowiek z namaszczeniem wynosił ją z sadu,czyścił,ostrzył pilnikiem każdy ząb łańcucha,poił benzyną. Leżała dumna na honorowym miejscu w komórce opatulona szmatą chroniącą przed wilgocią, a goście człowieka pałaszowali pieczoną kiełbasę,kawałki kurczaka,popijali wódką i spoglądając na nią kiwali głowami wyrażając podziw dla jej tanecznych pląsów w sadzie.
Teraz
Teraz wszystkie zęby łańcucha ,oprócz jednego pokryte są warstwą rudej rdzy. Ten jeden ząb błyska czasami srebrnym refleksem ,a kiedy Człowiek ciężkim krokiem przechodzi obok,to drewniana podłoga rezonuje i Mańka lekko kołysze swoim ciałem,błyska zdrowym okiem łańcucha i krzyczy-jestem tutaj. Daj mi benzyny i oleju. Czekam. Nie pożałujesz. Razem możemy dokonać bohaterskich czynów,tylko dorwij mnie w swoje łapy,czekam. Człowiek nagle budzi się z letargu,oczy mu błyszczą,chore nogi nabierają wigoru,biega chyżo pełen zapału. Mańka jest wniebowzięta. Ludzkie dłonie szmatką nasączoną rozpuszczalnikiem czyszczą jej zardzewiałe zęby. Z rozkoszą czuje wlewaną benzynę,a olej wciska się,łaskocze pieści wszystkie jej bezczynne,od miesięcy trybiki. Kiedy wreszcie jej wyposzczona paszcza zaczyna się poruszać dziesiątkami połyskujących zębów łańcucha Mańka doznaje niebywałego kopa-to pełny,zwielokrotniony spazmami orgazm. Teraz Człowiek jest jakby nieobecny-tylko czasami widać jego dłonie zaciśnięte na uchwycie piły. Mańka roznamiętniona ogarnia spojrzeniem pokój,gdzie przeniósł ją Człowiek. Wokół smakowite kąski. Nie może się zdecydować od czego zacząć ucztę. Chyba zacznę kurwa od stołu-warczy rozochocona. Wbija zęby w jedną z nóg stołu. Pierwsze cięcie,drugie cięcie-stół pochyla się chybocze. Mańka dobiera się do drugiej nogi. Po chwili blat pozbawiony nóg spoczywa na podłodze. Wióry kołyszą się prowokująco,sterta desek piętrzy na podłodze a Mańka tańcząc rozprawia się z kredensem,zgrzyta zębami natrafiając na metalowe zawiasy,ale po chwili odpoczynku szybkimi cięciami zamienia krzesła i półki w nieregularne kawałki drewna. Dziecko wtulone w kąt szlocha żałośnie. Do pokoju wchodzi kobieta,chwyta dziecko w ramiona i trzaskając drzwiami i opuszcza pobojowisko. Odstawiona na półkę w komórce Mańka leży spełniona smakując wióry dębowego drewna zalegające szczeliny pomiędzy jej stępionymi zębami i patrzy na Człowieka, który siedzi na starym fotelu i drzemie.
Potem
Po latach Mańka spoczywa na tej samej półce,spętana plątaniną pajęczyn,brudna osowiała i zapomniana. Nawet jej jedyny zdrowy ząb pokryty jest patyną rdzy. Otrzepuje się na moment bo do komórki wchodzi włócząc nogami Człowiek ,powodując że drewniana podłoga trzeszczy,sprężynuje i sprawia że półka kołysze się roznosząc chmury kurzu. Człowiek ciężkim klapnięciem siada na krześle i wyciąga z torby gruby sznur. I w tym momencie we wnętrzu Mańki zaczynają drgać niezardzewiałe jeszcze trybiki,odpada plastykowa osłona i metalowe części odbijając światło babiego lata wyraźnymi smugami i refleksami tworzą na szarym tynku ściany ten oto obrazek-Człowiek ma założoną na szyi pętlę z grubego sznura i siedzi na krześle,uruchamia Mańkę,a ona z lubością podcina nogi krzesła,potem Człowiek kołysze się przez chwilę i spada,a jego głowa zwisa tuż nad podłogą. Człowiek zapala papierosa,dopija resztę wódki,patrzy na zanikający obrazek i rzuca butelką o ścianę wrzeszcząc.
– Spadaj zdziro, prędzej wrzucę cię do wiadra z brudną wodą niż się powieszę. Do komórki wlatuje biały gołąb,ląduje na zagraconej podłodze i drepce zdezorientowany.