Łysy i gips

Do małego zapyziałego sklepiku z materiałami budowlanymi wchodzi łysy facet w średnim wieku i rozgląda się po półkach i podłodze. Jestem rzeźbiarzem mówi do sprzedawcy i potrzebuję gipsu na formę

do odlewu małej figurki Wenus. A sprzedawca odpowiada- proszę bardzo mam tu krajowy produkt, niedrogi i wskazuje na opakowanie leżące na półce.

Tego badziewia na pewno nie kupię wykrzykuje niemal Łysy, a ekspedient na to-spokojnie drogi panie, zaraz przyniosę coś wysokiej klasy, zagranicznego. W tym momencie wewnątrz opakowania niewielka grudka skamieniałego gipsu otrzepała się z pyłu i wrzasnęła do siebie-ale buc, jeszcze mnie popamięta. A na napisie GIPS jedyna wypukła litera czyli litera Pe zaczęła puchnąć ze złości i rozlewać się po całej naklejce. A rzeźbiarz dodaje „zobacz pan co za niechlujna nalepka” i wychodzi z importowanym gipsem ze sklepu. Stoi na szczycie schodów i wyobraża sobie pyszną, pozłacaną Wenus ociekającą refleksami pożądania, otwiera oczy i łakomie śledzi kołyszące się jak łodzie pośladki w obcisłych spodenkach, stawia krok żeby zejść na chodnik i nagle świat wywraca mu się do góry nogami. Leży na bruku wyjąc z bólu. Kątem oka zauważa falujące na łodzi jędrne piersi i wyje jeszcze głośniej Zaciekawiony sprzedawca ze sklepu z materiałami budowlanymi jest świadkiem sceny, w której grupa gapiów się rozstępuje z karetki wychodzi ratownik, bada rannego i oznajmia -złamanie kości piszczelowej, potrzebny gips, w przychodni zabrakło. Sprzedawca oferuje gratis opakowanie krajowego gipsu a grudka aż podskakuje w środku szepcąc -tu cię mam łysolu. Artysta leży na swoim łóżku osowiały z nogą uwięzioną od kostki po kolano gipsem, na którym porozrzucane są różne napisy, dedykacje, żarciki a na fragmencie przy stopie widnieje namalowany realistycznie obrazek z ironiczną gębą z wysuniętym językiem. Obok łóżka cieszą zmysły kolorowe, pachnące kwiaty. Z sąsiedniego pomieszczenia dobiega głos kobiety, , która obiecuje, że kolacja, winko itd. ale najpierw niespodzianka. Po chwili zjawia się rozebrana i kładzie się obok osłupiałego rzeźbiarza, całuje głęboko, dłonią zachęca jego męskość, dosiada i para oddaje się żarliwym igraszkom. W krytycznym momencie owa skamieniała grudka gipsu kruszy się, noga artysty klinuje się i nie może odsunąć się a kobieta zamiast pomóc w rozdzieleniu się dwóch ciał przylega do niego jeszcze mocniej i strzał trafia w dziesiątkę. Następuje ciąg wydarzeń -nie pasując do siebie, ciągle kłócąc się, rozwodzą się a ona oznajmia, że dostała angaż, i wyjeżdża do mamy na drugi kraniec Polski. Potem na świat przychodzi córeczka. Po kilku latach w czasie, których on często je odwiedza i systematycznie wysyła pieniądze artysta zaczyna wątpić w swoje ojcostwo i postanawia poddać się badaniu. A co z gipsem? Otóż Łysy swego czasu postanowił zachować fragment z namalowaną gębą i ustawił ten kawałek gipsu na półce ku własnej przestrodze. Rzeźbiarz puka do drzwi gabinetu, otwiera otyła pani w średnim wieku w fartuchu, który kiedyś był biały, w opasce opinającej, kręcone blond włosy i mówi.

– Żeby ustalić czy z pana tatuś czy frajer potrzebna będzie próbka. Kobieta mlaskając pośladkami przy każdym kroku, napierając obfitym biustem podnosi zwiniętą w łyżeczkę spodem do góry dłoń na wysokość pasa artysty, porusza wilgotnym językiem, mruga prawą powieką i dodaje.

– Może pomóc złociutki? Łysy rumieni się, usprawiedliwia , że czuje skrępowane i kryje się pośpiesznie za parawanem i tam natrafia na stertę pism pornograficznych, które pogardliwie omija wzrokiem i zamyka oczy wyobrażając sobie małą, pozłacaną rzeźbę Wenus. Figurka rozrasta się, nabiera wymiarów i kształtów dorosłej kobiety a złota warstwa spływa pulsującym strumieniem pomiędzy nogi artysty odkrywając nagie pajęczyny rozkoszy. Rzeźbiarz staje się ofiarą własnego dzieła i po chwili pojemniczek pełny jest materiału genetycznego do zbadania. Po jakimś czasie artysta dowiaduje się, że wynik jest negatywny i w pierwszym odruchu patrząc na półkę gdzie z kawałka gipsu złośliwa gęba mruga oczkami i pokazuje śliski język, zamierza ten eksponat zdeptać i wyrzucić do śmieci, w końcu jednak rezygnuje z tego i mówi do siebie.

– Pal licho te wszystkie wydane pieniądze, te noce nieprzespane w pociągach, godziny w barach dworcowych, babskie zarzuty i pretensje, pal licho, dziewczynka niech rośnie zdrowo a matka niech znajdzie dla niej tatusia… Teraz sąsiedzi widują Łysego, który kroczy wyprostowany chodnikiem w czarnym kapeluszu, długim płaszczu i płócienną torbą z napisem”kupuj tylko polskie produkty” A gęba na kawałku gipsu już prawie wyblakła i tylko lewe oko czasem zabłyśnie i złośliwie zamruga.

Strona zarządzana przez mojego syna
Zbudowano z Hugo
Motyw Stack zaprojektowany przez Jimmy